Odstraszanie niechcianego ptactwa jest w dzisiejszych czasach koniecznością ze względu na wiele czynników, do których należą: niszczenie zabytkowych fasad zabudowań. względy higieniczne związane z infekcjami pochodzącymi m.in. od ptasich odchodów. bezpieczeństwo, szczególnie na lotniskach, gdzie w grę wchodzi ludzkie życie
Podlasie, zawsze dzikie, zawsze magiczne. Praktyczny przewodnik dla rodziców małych podróżników. Podlasie to coroczny cel naszego urlopu. Jeździmy tam już od kilku lat, zazwyczaj wiosną, nigdy nie mamy dość. Czasem jeździmy w miejsca zupełnie nowe, a czasem powtarzamy atrakcje sprzed roku. Zależy jak ułoży się nam plan. Odwiedzaliśmy wschód przed ciążą, w ciąży, z małym synkiem, z większym synkiem i drugim maluchem w brzuchu, tym samym naprawdę wiemy co i gdzie zobaczyć. Opisaliśmy to gdzie: byliśmy, spaliśmy, jedliśmy i swoje przeżyliśmy. Podlaskie polecamy zdecydowanie wiosną, gdy zlatują się ptaki (marzec/kwiecień, choć wtedy pogoda może być niepewna - my wymarzliśmy się w kwietniu). Albo w sierpniu, kiedy ptaki powoli odlatują, ale jeszcze jest ciepło, soczyście zielono i nadal pięknie. Zawsze udaje nam się zobaczyć różne gatunki ptaków, w zależności od szczęścia może i wam się uda: czajki, dzikie gęsi, łabędzie krzykliwe, drapieżne, kruki, bociany, czaple i czaple białe, żurawie, a nawet orły bieliki! Wypatrujcie i wyszukujcie na mapie wieży widokowych, gdzie tylko się da. Podlasie wieżami stoi , a niemal z każdej cudowny widok! Najważniejsza podlaska rada to: MIEJCIE OCZY ZAWSZE OTWARTE i nigdy nie śpijcie w samochodzie! W najmniej oczekiwanym momencie możecie zobaczyć łosia wygrzewającego się kilka metrów od drogi czy orła bielika szukającego pożywienia. Może wyskoczyć wilk z lasu albo mały lisek szukający mamy. My to wszystko przeżyliśmy! Z czystym sumieniem polecam wam podlaskie safari, czyli powolną jazdę z otwartymi szybami i chłonięcie każdego metra przyrody! A dzieci wszędzie znajdą sobie coś do zabawy, poczynając od zbierania kamyków na polnych drogach, a kończąc na czyszczeniu płotu białostockiego ZOO kawałkiem ułamanej gałęzi ;). Nasz przewodnik podzieliliśmy na miasta i ich okolice. Tak najłatwiej jest zaplanować pobyt, by nie męczyć dziecka zbyt długimi podróżami. Maksimum dojazdu z miasta do atrakcji to zazwyczaj około godziny. Idealny czas żeby nasz maluch zdążył się zdrzemnąć lub jeszcze nie znudzić i nie sfrustrować długą jazdą. Coś o tym wiemy :).A może warto odwiedzić Suwałki? Sprawdź koniecznie: Z Warszawy w stronę TykocinaJuż w drodze na Podlasie możecie zrobić pierwszy postój. Z krótkimi przerwami i z dziećmi zawsze łatwiej! Czartoria to mała wioska położona na nadnarwiańskiej skarpie. Miejsce, które zatrzymało się w czasie. Stare domy, rozległe łąki, drewniane łodzie przycumowane do brzegu, a kawałek dalej, spacerem, mnóstwo piasku do zabawy! Ponoć można tu spotkać pływające krowy. Stada są tu wypasane tradycyjnie, a trawa zawsze jest równo zjedzona . Zejdźcie do samej rzeki, najlepiej mieć nosidełko lub chodzące dzieci. My z wózkiem musieliśmy się trochę nagimnastykować. Kilkanaście kilometrów dalej znajduje się skansen w Nowogrodzie. Kilkadziesiąt drewnianych zabudowań stoi na wysokiej skarpie (koniecznie bez wózka!). Nie spotkaliśmy tam żywego ducha, udało nam się zwiedzić teren za darmo, ale niestety wszystkie ekspozycje były zamknięte. Sprawdźcie więc godziny otwarcia! Zobaczycie tu kuźnię, stare domy mieszkalne, ule, dwór szlachecki, kapliczki, studnie i wspaniały widok na Narew. Gratka dla całej rodziny Co: Skansen Kurpiowski Gdzie: Nowogród Bilety: 7 zł normalny, 5 zł ulgowy Gdzie jeść: Restauracja: Wiszące Ogrody nad Narwią ( po rewolucji Magdy Gessler) z widokiem na rzekę Menu: kuchnia podlaska, spróbujcie chłodnika szczawiowego! Dla dzieci: krzesełka do karmienia, zabawki Gdzie spać: Nocleg: Agroturystyka Rajski Staw, Zajki. Kuchnia ogólnodostępna, dzielona z właścicielami, którzy mieszkają na parterze. Pokoje do wynajęcia znajdują się na piętrze. Świetne miejsce na wypady na obserwacje ptaków. Niedaleko znajduje się czatownia i miejsca obserwacyjne. Właściciel służy pomocą . Może nawet uda się wam spotkać orła bielika, który czasem siada na drzewie w ogrodzie właścicieli. Ceny: 100 zł/pokój Plac zabaw: właściciele mają synka, więc i w domu i na dworze sporo jest zabawek Jeszcze przed Tykocinem zatrzymajcie się za Wizną, w Górze Strękowej. Znajduje się tu najwyższe wzniesienie w okolicy - wzgórze polodowcowe z ładnym widokiem na rzekę, a wiosną na rozlewiska. Co ciekawe, na szczycie czeka na was tablica informacyjna o Bitwie nad Wizną ‘39, nazywaną „polskimi Termopilami” i ruiny schronu dowódcy. Gratka dla całej rodziny: Co: polskie Termopile Gdzie: Góra Strękowa Bilety: za darmo Tykocin i okolice Naszym ukochanym miejscem, którego chyba w ogóle nie powinniśmy zdradzać, jest Bagno Wizna. Cudny, rozległy teren między Łomżą a Tykocinem, niedaleko Grądów - Woniecko. Na pewno zobaczycie tu ptaki, bobry i wędkarzy, spędzających nad wodą całe dnie i noce. Można tu rozbić namiot, jest specjalne wyznaczone miejsce na toaletę, stoliki i ławy. Dodatkowo ścieżka edukacyjna o Bagnie Wizna i nadnarwiańskich wydmach, które nie ukrywam, myśleliśmy, że będą dużo większe. Dla dzieciaków taka góra piasku, na którym odciśnięte są nóżki różnych ptaków, to niesamowita frajda :). Sam Tykocin jest tak czarującym miasteczkiem, że ciężko to opisać, trzeba je odwiedzić. Z pięknym kościołem, synagogą, małymi domkami skupionymi wokół placu, który był świadkiem wydarzeń z II Wojny Światowej. Z odbudowanym zamkiem, rozległymi łąkami i możliwością popłynięcia w rejs tramwajem wodnym po Narwi. Gratka dla całej rodzinyCo: rejs tramwajem wodnym po Narwi Gdzie: Tykocin Bilety: 8-12 zł/osobę, 40 min. rejs Gdzie jeść: Restauracja: Alumnat Menu: podlaskie, przepięknie podane, pyszna zupa ziemniaczana, pasztet z dzika i niebiańskie desery, to punkt obowiązkowy na kulinarnej mapie Podlasia. Zawsze wpadamy tam na choć jeden obiad . Dla dzieci: krzesełka do karmienia, a latem wystawione klatki z króliczkami, które można karmić. Nasz syn był zachwycony. Gdzie jeść: Restauracja: Tejsza w Synagodze Menu: żydowska, przepyszny i nie do odtworzenia cymes świąteczny Dla dzieci: - Europejska Wioska Bociana w Pentowie, to miejsce, którego nie może ominąć żadne dziecko i dorosły. Po wichurze sprzed kilkunastu lat, która połamała drzewa, bociany postanowiły budować gniazda właśnie w Pentowie. I jest ich tu ponad 40! Zadzierajcie wysoko głowy, może akurat zobaczycie jak bocian buduje gniazdo. Do tego w stodole można podziwiać Galerię Bocianią. Gratka dla całej rodziny Co: Jarmark Staroci i Zagroda Żubra Gdzie: Kiermusy, pierwsza niedziela miesiąca. Kupicie tu i mydło i powidło. I drewniane skrzynie i sery korycińskie. I koronkowe firany i starocie. Jeśli chcecie zwiedzać z dziećmi, przygotujcie się na tłumy i brak miejsca na przejazd wózkiem. Im później przyjedziecie, tym gorzej będzie z parkowaniem. Bilety: za darmo Gdzie jeść: Restauracja: Karczma Rzym Menu: kuchnia podlaska, pyszny smalec i pyszny podpiwek! Dla dzieci: byliśmy tam jeszcze bez dzieci, nie wiemy :) Gdzie spać: Nocleg: Dworek Pentowo – 100 – letni drewniany dom z duszą Ceny: 40/50 zł/osobę Plac zabaw: placu jako takiego nie ma, ale jest ogromny teren do zabawy z drewnianą kładką nad rozlewiskami i wieżą widokową. Przy stodole i muzeum stoją stare maszyny rolnicze, a nad wami znajduje się ponad 40 gniazd bocianów! Dzieci nie będą się tu nudzić! Carski Trakt, to droga, którą zna każdy fan Podlasia. Kolejna atrakcja, której nie sposób ominąć. Przecina Biebrzański Park Narodowy, można po niej jeździć tylko z prędkością 50km/h, więc podlaskie safari jest tu jak najbardziej wskazane. Po drodze pełno uroczych znaków drogowych przestrzegających nas przed łosiami. Otwórzcie okna, przejeżdżając przez bagna poczujecie zupełnie inne powietrze. Weźcie coś na komary! I jeśli pogoda pozwoli, tylko długi rękaw i długie spodnie. Na nas rzuciły się gzy i pogryzły do krwi, kiedy w ciszy czailiśmy się na łosia, który za krzakami żuł sobie trawę i od tychże gzów się oganiał. Po drodze zatrzymajcie się przy wszystkich kładkach i wieżach widokowych. Przy Długiej Luce (kilometrowa drewniana kładka przez rozległe, podmokłe łąki). Przy Grobli Honczarowskiej (wiosną z wózkiem nie macie szans, mnóstwo błota i kamieni, chyba, że będzie wyjątkowo sucho). Przy Gugnach i leśniczówce Barwik. Łosia najłatwiej spotkać o wschodzie słońca lub w nocy, czając się na wieży. Ale w nocy droga bywa niebezpieczna, jest nieoświetlona, prowadząca przez dziki teren. Jedźcie bardzo wolno! My w pomrukach burzy, o zmroku, uciekaliśmy przed deszczem. Łoś wyskoczył nam przed samochód ale zdążyliśmy zahamować. Kawałek dalej wilk stał na poboczu, a mnóstwo małych oczek wystawiało swe główki zza krzaków. Wierzcie mi, że po takiej przygodzie adrenalina skoczyła nam do poziomu maksimum. W samochodzie wyczuwalne było napięcie porównywalne do tego z oglądania najmocniejszych kryminałów . Kierując się dalej na północ dojedziecie do Twierdzy Osowiec. Chcecie – zwiedzajcie. Ale tylko z przewodnikiem. Nas zdecydowanie bardziej cieszy natura. Polecamy więc Fort Zarzeczny II, kawałek drogi za Osowcem. Są i wojskowe zabudowania i bunkry, a po drugiej stronie drogi ścieżka przyrodnicza „Kładka” nad rozlewiskami. Tu na pewno zobaczycie dzikie gęsi i ptaki drapieżne. Ścieżka ma ponad 2km, znajdziecie na niej dwie wieże widokowe. W tamtym roku ponoć chodził tam łoś  Teoretycznie na teren fortu wchodzić nie można, pozostawiam to więc waszemu sumieniu i ciekawości. My jednak zaryzykowaliśmy i w nagrodę spotkał nas cudowny widok na rozlewiska i stada ptaków. Polecam! Gdzie się da, wejdźcie wyżej, i przy drodze, i między domami i na wały. Z każdej strony widok jest powalający. Gratka dla całej rodziny: Co: Twierdza Osowiec - zwiedzanie tylko z przewodnikiem, po uprzednim umówieniu się, liczebność grupy max. 35 os. Koniecznie weźcie coś na komary, dodatkowo czapki, chroniące przed kleszczami. I przygotujcie rodzinę na ponad 2h zwiedzanie. Gdzie: Osowiec Bilety: 3-5zł plus koszt przewodnika Z Tykocina warto wybrać się jeszcze bardziej na wschód. Zacznijmy od Białegostoku. Wycieczkę zaplanujcie na cały dzień, na pewno nie będziecie się nudzić. Zobaczycie tu Pałac Branickich (obecnie uniwersytet) z pięknymi ogrodami, odnowiony rynek i cerkwie. Nas urzekły dwie atrakcje: białostockie mini ZOO i Centrum im. Ludwika Zamenhoffa. ZOO położone jest w parku, w pobliżu osiedla. Wstęp do niego jest bezpłatny. Malutkie ale bardzo zadbane, klatki czyste, odnowione. Odważyliśmy się stwierdzić, że jest w dużo lepszej kondycji niż ZOO warszawskie. Zobaczycie tu rysia, żbika, bociany, zające, ptaki, sarny, konie itd. Z maluchami dacie radę na piechotę, to naprawdę niewielki teren, ale ze wszystkim co może zaciekawić dziecko. Drugim miejscem jest Centrum Zamenhoffa – twórcy języka esperanto. Poza ciekawą, multimedialną i na wysokim poziomie wystawą na parterze, warto udać się do sali zabaw na piętrze. Pełno tu zabawek w stylu Montessori; jest teatrzyk, krzywe zwierciadła, kulodrom, klocki, mini piaskownica, zabawki do koordynacji ruchowej i pamięciowej. Sporą część wyprodukowała nasza rodzima firma Pilch. Godzina, to minimum, które musicie przeznaczyć na to miejsce (wystawę zwiedza się około 30 min). Gdzie jeść: Restauracja: Babka, Białystok Menu: kuchnia wschodnia, ukraińska, gruzińska, żydowska, bardzo oryginalne dania, dość ciekawa w smaku soljanka. Mają kwas chlebowy – miodowy, własnej produkcji, ale nie przypadł nam do gustu. Dla dzieci: nie ma nic Jedźmy dalej ku wschodniej granicy. Punktem obowiązkowym jest urocze miasteczko Supraśl, w którym kręcono film „U Pana Boga za piecem”. Wcześniej zatrzymajcie się jeszcze w Wasilkowie by zobaczyć cerkiew św. Piotra i Pawła. Można też podjechać do Sanktuarium Matki Bożej Bolesnej w Świętej Wodzie, do źródełka i na Górę Krzyży. Sam Supraśl na pewno was zaskoczy. Z jednej strony to ciche miasteczko, pełne starej drewnianej zabudowy, z pięknym pałacem i deptakiem nad rzeką, a z drugiej małe centrum turystyczne. Latem zjeżdża się tu cała okolica. Głównym powodem jest plaża miejska, spodziewajcie się więc tłumów. My byliśmy zszokowani. Polecamy spacer nad rzeką Supraśl i wizytę w Muzeum Ikon, które znajduje się przy prawosławnym Monastyrze Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny. To bardzo dobrze przygotowana wystawa, przedstawiająca ponad 300 ikon, które udało się uratować z przemytu. Ikony są dobrze wyeksponowane. Ktoś naprawdę miał głowę na karku tworząc to miejsce. Nie powstydziłaby się go sama stolica :). W miasteczku można zobaczyć drewniane domki tkaczy i wejść do siedziby Parku Krajobrazowego Puszczy Knyszyńskiej. Gratka dla całej rodziny: Co: supraska gra miejska, potrzebne do niej są tablety lub smartfony Gdzie: Supraśl Bilety: za darmo Gdzie jeść: Restauracja: Łukaszówka, Supraśl Menu: kuchnia domowa, regionalna, tłumy i kolejki mówią same za siebie  Dla dzieci: to restauracja idealna dla rodzin z dziećmi, mają dobre jedzenie, świetny plac zabaw i kilka innych atrakcji dla maluchów Ostatnim punktem na mapie podczas naszych wakacji w Tykocinie jest Arboretum im. Powstańców 1863 w Kopnej Górze. Przyznajemy, że to atrakcja raczej dla przyrodników lub fanów spacerów po parku. Byliśmy tam już po przekwitnięciu rododendronów (polecam raczej maj). Umęczyliśmy się trochę z wózkiem – słabo oznakowana trasa i w końcu odpoczęliśmy na placu zabaw. Ale dla dzieciaków zbieranie szyszek, szukanie żab w stawie i kamyków jest atrakcją samą w sobie. Goniądz i okolice Goniądz leży w sercu Biebrzańskiego Parku Narodowego, jest więc idealną bazą wypadową. Samo miasteczko, poza widokami na Biebrzę, nie ma zbyt wiele do zaoferowania. W pobliżu jest tyle do zwiedzania, że postanowiliśmy spać właśnie tu. Polecamy pobudki o świcie (gdy drugi rodzic pilnuje śpiących maluchów) i wędrówkę za Goniądz, w stronę lasu i wież widokowych. Poranne mgły lekko unoszące się do góry, dzikie zwierzęta, powolne ocieplanie krajobrazu promieniami słońca, chlupot rzeki i dzwony rozbrzmiewające o 6:00 na całą okolicę, na długo pozostaną w mojej pamięci. Nocleg u Sośniaków polecamy z całego serca. Możecie tu wypożyczyć kajaki i rowery, posłuchać opowieści właścicieli, jak zaczynali, kto przyjeżdża łapać motyle, a kto w Biebrzy nurkuje. Na działce znajduje się wieża widokowa, zaraz za płotem jest Biebrza i las. Codziennie rano turyści z domków wypatrywali tam łosi, niektórym się udało. Dodam, że dla wędkarzy nie ma bardziej idealnego noclegu. My ciągle chcemy tam wrócić. Gdzie jeść:Restauracja: Bartlowizna, niesamowity wystrój, świetne położenie nad rzeką, ale wysokie ceny. Obok sklepik z regionalnymi specjałami. Menu: kuchnia podlaska, pyszny lin w śmietanie Dla dzieci: taras nad oczkiem wodnym, koło wodne, ekspozycja starych maszyn rolniczych, fontanna i mnóstwo ciekawych elementów wystroju Gdzie spać: Nocleg: Agroturystyka „Sośniaki”, drewniane dwupokojowe domki z łazienką, aneksem kuchennym i meblami ogrodowymi Ceny: ok. 130zł/noc/domek Plac zabaw: fantastyczny! Huśtawki, piaskownica, trampolina, zjeżdżalnia, mnóstwo zabawek i sztucznych, małych ogrodowych dekoracji. Pojedźcie z Goniądza w stronę Dolistowa Starego, zobaczycie tam typowe wsie ulicówki, ze starą drewnianą zabudową. Zejdźcie w dół do rzeki, za nią już tylko rozległe pola i rozlewiska. Kawałek dalej znajduje się Kopytkowo, cel każdego łosio maniaka. Tam ponoć łosie można spotkać najczęściej. Pamiętajcie jednak, że wiosną przejście lub przejazd jest niemożliwy ze względu na wysoki stan wody. Grzędy i Rezerwat „Czerwone Bagno”, to kolejne miejsca, do których warto się wybrać w Biebrzańskim Parku Narodowym. Na wycieczkę trzeba poświęcić cały dzień. Z maluchami można się wybrać z wózkiem (uwaga na korzenie) lub w nosidle. Starsze mogą już narzekać, ponieważ ścieżka dydaktyczna jest bardzo długa. Żeby dostać się na Wilczą Górę i punkt widokowy, najlepiej wypożyczyć rowery – trasa ma ponad 20 km. To obszar ochrony ścisłej, samochód trzeba zostawić na parkingu. Po drodze zadzierajcie wysoko głowy, sporo drapieżników lata tam po niebie. Na początku ścieżki na dzieci czeka ciekawostka – zwierzęta w ośrodku rehabilitacji. Tu dziki, lisy, wilki i łosie dochodzą do siebie. Gdy wrócą do zdrowia, wracają na wolność. Ścieżka „Czerwone Bagno”, to kilometrowa kładka z widokiem na trzcinowiska. Przejdźcie się też do Uroczyska Dęby – polany z ponad 200 letnimi drzewami i na ścieżkę „Wydmy”. Gdzie jeść: Restauracja: Zagroda Kuwasy, Woźnawieś; hotel i restauracja w sercu lasu, w totalnej ciszy i głuszy Menu: kuchnia polska i podlaska Dla dzieci: krzesełka do karmienia, specjalne menu, piaskownica, plac zabaw 45 minut jazdy na wschód od Goniądza znajduje się Szuszalewo i ścieżka przyrodnicza „Błota Biebrzańskie”. Dzieciaki na pewno będą miały frajdę z biegania po bardzo długich drewnianych kładkach. Młodsze dadzą radę w wózku. Nasz mieścił się na styk i często spadał z trasy, także uzbrójcie się w cierpliwość. To w sumie istotna cecha w przypadku tej wycieczki, bo ścieżkę trudno jest znaleźć. Nawet miejscowi nie potrafili nas pokierować. A potem idziesz, idziesz, idziesz tą ścieżką i czekasz na efekt „wow”. Myśmy się nie doczekali, ale i tak było milo  Po prostu nie spodziewajcie się rozlewisk w maju, wtedy zobaczycie tu tylko wielkie łąki i trochę roślinek. W marcu krajobraz wygląda zapewne zupełnie inaczej. W drodze powrotnej do Goniądza można zajechać do Uroczyska Trzyrzeczki. Znajduje się tu ścieżka przyrodnicza „Las”, a w okolicy fortyfikacje Linii Mołotowa. Zresztą spytajcie miejscowych. Nam opowiedziano historie o pochowanych po lasach składach amunicji. Sama ścieżka to po prostu bardzo przyjemny spacer przez las grądowy, z wielkimi okazami dębów i jesionów. Tu możecie pokazać dzieciom, jak ogromne mogą być drzewa, jeśli nikt ich wcześniej nie zetnie. Na końcu wycieczki można zajrzeć do leśniczówki. Leśniczy hodował kiedyś sporo zwierząt, teraz zostały mu tylko konie. Jeśli przejechaliście już Carskim Traktem, polecamy wam drogę między Wizną a Radziłowem, w stronę Goniądza. Już kilka kilometrów od Wizny czeka na was kolejny świetny punkt widokowy. Tym razem z widokiem na ogromny teren Biebrzańskiego Parku Narodowego. Wieża w Burzynie im. Wiktora Wołkowa zlokalizowana jest na skarpie, co tylko potęguje efekt. Prawie na pewno spotkacie tu zapalonych fotografów, ornitologów z aparatami – lunetami. Sam pan Wiktor Wołkow znany jest w fotograficznym świecie. Pewnie i wy trafiliście na jego zdjęcia w wydawnictwach o Podlasiu. Za Burzynem zatrzymajcie się jeszcze w Brzostowie. Tu Biebrza przypomina trochę Amazonkę. Można popływać kajakiem i wejść na wieżę widokową. Jeśli będziecie mieli trochę szczęścia, zobaczycie pływające krowy i konie, które przedostają się przez rzekę na rozległe łąki. Suraż i okolice Suraż to chyba najmniejsze miasto w Polsce, położone nad samą Narwią. Nie znajdziecie tu zbyt wielu imponujących atrakcji, ale to kolejna świetna baza wypadowa. Jeśli macie ochotę przejść się po okolicy, wejdźcie do prywatnego Muzeum Kapliczek, na cmentarz żydowski i Górę zamkową (dawne grodzisko). Średniowieczna osada Nawia prawie nie istnieje, a przynajmniej w czerwcu tego roku była w opłakanym stanie. Kawałek za Surażem, idąc ulicą 11 listopada i dalej lasem, można dojść na wieżę widokową. Kolejne znajdują się w Uhowie, Łapach, Topilcu i Wólce Waniewsko. Gratka dla całej rodziny: Co: Muzeum Kapliczek Gdzie: Suraż Bilety: informacja u gospodarza Gdzie spać: Nocleg: Pensjonat Bajdarka, położony nad samą rzeką, na miejscu restauracja z krótkim i smacznym menu. Wypożyczenie roweru 25 zł/dzień, kajaków 45 zł/dzień. Fachowa obsługa i pomoc przy wyszukiwaniu atrakcji. Bardzo mili właściciele. Miejsce na ognisko. Tylko nie bierzcie pokoi na parterze. Słychać kroki wszystkich gości wchodzących do pensjonatu i do restauracji. My mieliśmy kilka słabo przespanych nocy, ale wzięliśmy po prostu ostatni wolny pokój. Ceny: ok. 160 zł/pokój Plac zabaw: brak, ale jest drewniany mostek, altanka, rzeka, a w restauracji na dzieci czekają kolorowanki i kredki. Z Surażu wybierzcie się na największą atrakcję Narwiańskiego Parku Narodowego, czyli kładki i ruchome pomosty w Śliwno – Waniewo. Nie jedźcie głównymi trasami, tylko trzymajcie się blisko rzeki. Po drodze wejdźcie na wieże widokowe i uważnie patrzcie przez okno. Nam udało się zobaczyć łosia kilka metrów od drogi. Bilety do NPN kupicie w sklepiku przed rzeką. Jest tam miejsce żeby odpocząć pod zadaszeniem i podziwiać konie. Możecie wziąć wózek, zmieści się na kładkach, ale pomosty są na różnych wysokościach więc czeka was dużo noszenia. My dwukrotnie postawiliśmy na noszenie na barana . Sama trasa nad rozlewiskami Narwi ma ponad 1km, w całości po drewnianym pomoście (zadzwońcie najpierw do informacji, ponoć po wakacjach 2017 kładki mają iść do generalnego remontu). Po drodze czeka na was 5 ruchomych pomostów napędzanych tylko i wyłącznie siłą mięśni – trzeba ciągnąć łańcuchy. Niebywała atrakcja! Po środku stoi wieża widokowa, a na końcu szlaku, przed informacją turystyczną znajdziecie mały plac zabaw. Gratka dla całej rodziny: Co: Kładki Śliwno - Waniewo Gdzie: Śliwno Bilety: 5zł normalny, 2,5 zł ulgowy Z Waniewa można wyruszyć do Kurowa – siedziby Narwiańskiego Parku Narodowego. Tu czeka na was świetna ścieżka przyrodnicza, bardzo manualna, dla dzieci super zabawa. W kasach możecie nabyć bilety, wypożyczyć kajaki, a nawet opłacić pobyt pod namiotem – tuż przy przystani. Kolejna ścieżka edukacyjna znajduje się już nad samą rzeką. Kierując się na południe od Suraża, nie sposób nie pojechać nad Stawy Pietkowskie. To nasze największe odkrycie tego roku. Raj dla ornitologów, obszar o powierzchni niemal 200 ha, pełen stawów i kanałów. Zaparkujcie pod Ośrodkiem Edukacji Cyraneczka, tam znajdziecie szczegółowe informacje i króciutką ścieżkę edukacyjną. Stawy pochodzą z XIX i XX wieku, ich nazwy to między innymi imiona córek właścicieli – Hrabiów Starzeńskich. Szlak wokół stawów ma prawie 5 km, przejezdny dla wózków, lecz przy wysokiej trawie możecie się trochę namęczyć. Po drodze wejdźcie na wszystkie wieże widokowe i domki dla ornitologów. Same domki są genialne w swej prostocie, nie spotkaliśmy ich nigdzie indziej. To trzy drewniane ściany z zadaszeniem, pełne okienek zamykanych na haczyki. Okienka są na różnej wysokości i służą do obserwacji ptaków. Dla naszego syna otwieranie tych najniżej położonych było chyba największą frajdą całego wyjazdu. Potem, za każdym razem, gdy widział wieżę widokową, pytał, czy będą tam okienka. Patrzcie uważnie, sporo tu bielików, ogromna populacja łabędzi krzykliwych, są rybitwy, które mieszkają w śmiesznych domkach na wodzie, są bociany czarne a okoliczne lasy zamieszkuje wataha wilków. Polecamy wypożyczyć rower w Pensjonacie Bajdarka i przejechać 5 km polami (trochę piaszczyście) i obserwować tutejszą przyrodę o wschodzie lub zachodzie słońca. Niebywałe przeżycie. Jeszcze dalej na południe zlokalizowany jest Ziołowy Zakątek. Oj można o nim pisać i pisać. Więc po prostu przyjedźcie! To ogromny ogród botaniczny pełen ziół. Jeśli korzystacie z przypraw „Dary Natury” – to rosną one właśnie tu! Na wizytę poświęćcie kilka godzin. Przespacerujcie się zadrzewionymi alejkami do lasku, do magicznego kręgu, na jedzenie, do stodoły, gdzie można zjeżdżać na kopy siana, do gospodarstwa z bogatym inwentarzem. Nasz Tymek nie mógł oderwać oczu od małych pisklaków, króliczków i koziołków, które nieźle koziołkowały. Większość zwierząt biega tam na wolności, wrażenie jest więc tym większe. I co najważniejsze – Ziołowy Zakątek ma fantastyczny wprost plac zabaw. Prosty, naturalny, z domkiem na drzewie jak z moich dziecięcych marzeń, z tunelem wyżłobionym w starym drzewie, z ogródkiem do sadzenia roślin, piaskownicą, zjeżdżalnią, kuchnią… wszystko z drewna. Bajka! Gdzie jeść: Restauracja: Karczma w Ziołowych Zakątku Menu: kuchnia regionalna, malutki wybór. Spróbujcie pierogów, blinów. Mają pyszny kompot i kawę żołędziową! Dla dzieci: genialny plac zabaw na terenie zakątka, mnóstwo maszyn rolniczych i zwierząt Kolejny dzień wakacji poświęciliśmy na zwiedzenie Krainy Otwartych Okiennic. To umowna nazwa terenu położonego między wsiami Kaniuki a Trześcianką. Zobaczycie tu wioski, w których zatrzymał się czas, bez asfaltu, ze starymi domami i co najważniejsze, z pięknymi okiennicami. Bo o ozdobne okiennice tu chodzi. Jeśli lubicie wschodnie klimaty i architekturę oraz fotosafari ;) - przyjeździe. Po drodze warto zatrzymać się w Puchłach i zwiedzić cerkiew. Jeśli znajdziecie trochę czasu, więcej cerkwi zobaczycie w Bielsku Podlaskim. Ale poza samymi świątyniami i miejscem, gdzie kręcony był film „Znachor” nie ma tu zbyt wiele… Gdzie jeść: Restauracja: Podlasianka, Bielsk Podlaski, dobre jedzenie w bardzo przystępnych, lokalnych cenach Menu: kuchnia podlaska, polska, dobre bliny i przepyszny devolay Dla dzieci: nie ma nic poza miłą obsługą  W drodze powrotnej do Surażu przejedźcie przez Doktorce i Zawyki (wzdłuż rzeki Narew). To kolejne wioski bocianie (choć już nie europejskie). Każde niemal gospodarstwo ma tu swoje bocianie gniazdo. Gratka dla całej rodziny: Co: Park Linowy, 6 tras, mają trasę dziecięcą i kolejkę Gdzie: Doktorce Bilety: można kupić pełen pakiet atrakcji bez limitu za 70/85 zł lub wykupić poszczególne atrakcje, a jest ich tu całe mnóstwo! Będąc w Surażu czy Tykocinie, warto zaplanować sobie cały dzień na wycieczkę do Białowieży. Po drodze zajedźcie do Hajnówki zobaczyć cerkiew pw. Świętej Trójcy. Największą atrakcją dla maluchów jest Pokazowy Rezerwat Żubra, gdzie poza żubrem zobaczycie żubronie, łosie, jelenie, dziki i wilki. Z naprawdę bliska! Na zwiedzanie przeznaczcie około 1,5h. I napiszę coś, czego może pisać nie powinnam. Popatrzcie na stoiska mini bazarku przed wejściem na teren rezerwatu, przy parkingu. Poza regionalnymi produktami jak miody, sery i wyroby z drewna, można trafić na małe cudeńka. W zalewie produktów made in China nasz mały Tymek zauważył (do dziś nie wiem jakim cudem) drewniane kolejki z bajki „Tomek i Przyjaciele”. Kolejki spore, na magnesy, ładnie pomalowane, w cenie 10 zł/sztukę. Żal nie brać, radzimy wam to jako rodzice małego kolejkowego maniaka , który po dziś dzień bawi się nimi niemal codziennie. Zabawki kupicie również przed wejściem do parku i Puszczy Białowieskiej w Białowieży. My zrezygnowaliśmy ze zwiedzania samej puszczy – grupa musi być podporządkowana przewodnikowi, a po drodze mnóstwo korzeni (tak przynajmniej mówili w informacji). Poczekamy aż nam dzieci podrosną, będą chodziły same i z zaciekawieniem słuchały przewodnickich opowieści. Znaleźliśmy za to, zupełnie przypadkiem, genialną alternatywę, w sam raz dla rodzin z dziećmi! Rejs katamaranem po Narewce. Trwa prawie godzinę, przy okazji można zarzucić wędką właścicieli, posłuchać o przyrodzie i popatrzeć na ptaki z perspektywy wody. Koszt to około 50zł. Gratka dla całej rodziny: Co: Turystyczna Kolejka Wąskotorowa, poświęćcie na nią kilka godzin! A jeśli nie kolejka, to w Białowieży macie jeszcze do wyboru drezynę (znów napędzaną siłą mięśni ;)) i kolejkę jadącą po asfalcie Gdzie: Hajnówka Bilety: 20/30 zł Gratka dla całej rodziny: Co: Pokazowy Rezerwat Żubra Gdzie: Białowieża Bilety: 10 zł, ulgowy 5 zł Gratka dla całej rodziny: Co: Stacja Białowieża Pałac, świetne miejsce dla każdego z bardzo nietypowym placem zabaw, tajemniczym ogrodem, herbaciarnią w pięknym budynku i mnóstwem innych atrakcji Gdzie: Białowieża Bilety: 6 zł/os Gdzie jeść: Restauracja: Gospoda pod Żubrem, a dla lokalsów „u Jurka”, ilość gości i czas oczekiwania mówią same za siebie, pyszności! Menu: kuchnia podlaska, dobre pielmieni, babka ziemniaczana, a na deser ciekawe ciasto „Marcinek”. W stylu sękacza – przyznam, że z wyglądu śliczne, ale dla mnie zbyt ciężkie. Kartaczy nie dane nam było spróbować, bo już się skończyły. Dla dzieci: raczej niewiele, chyba, że leżaki i stoliki z pni Oczywiście, to nie jest całe Podlasie. Są jeszcze przecież spływy tratwami po Biebrzy, czyli drewnianymi domkami, w których mieszka się na rzece. Mamy też w zanadrzu opowieści z północnej części województwa, gdzie krajobraz jest już zupełnie inny, pełen polodowcowych górek i dolinek. Ale to już inna historia. Mamy nadzieję, że przekonaliśmy was do odwiedzenia jednego z najciekawszych regionów w Polsce. Spieszcie się, póki jeszcze jest dziko i sielsko! Taki kontakt z naturą zapadnie dzieciom w pamięć! Poniżej jeszcze kilka praktycznych rad: Planujcie wycieczki tak, by wypadały one w porach drzemki dzieci – wtedy unikniecie niepotrzebnych nerwów w samochodzie i spokojnie dojedziecie do celu Upewnijcie się, czy restauracje i miejsca, które chcecie odwiedzić są otwarte Koniecznie weźcie środki na komary i kleszcze (najlepiej też przyrząd do wyciągania kleszczy), czapki, kalosze i filtry słoneczne. Aparat z dobrym obiektywem albo lornetka dla każdego członka wycieczki to dodatkowa frajda! Kupcie dobre mapy i zaglądajcie do każdej otwartej informacji turystycznej. Często na miejscu mają świetne wydawnictwa i bezpłatne ulotki/mapy niedostępne w księgarniach. Właściciele pensjonatów i domków też na pewno wam pomogą. Rowery na Podlasiu są idealnym rozwiązaniem! Nie planujcie zbyt dużo naraz i pamiętajcie by codziennie znalazło się coś dla najmłodszych podróżników. Może to być plac zabaw, zagroda ze zwierzakami, czy po prostu restauracja z kącikiem dla malucha. Niech nasze pociechy mają trochę czasu na zwykłą zabawę! Jeszcze niedawno nie mieliśmy problemów ze znalezieniem noclegów, ale w tym roku Podlasie przeżywało chyba jakiś boom, i po dziesiątkach telefonów udało nam się w końcu znaleźć pokój. Morał z tego taki, że musicie rezerwować noclegi z wyprzedzeniem Poczytajcie trochę o kuchni regionalnej, żeby wiedzieć czym jest babka ziemniaczana, pielmieni, kartacze, Marcinek itp. Życzymy wam magicznych chwil na Podlasiu! Kasia, Paweł, Tymek i Bartek Osieccy.
Lista ostatnio dodanych pytań oznaczonych ptaki drapieżne. globalquiz.org. język angielski » Na jego obszarze gniazdują corocznie 3-4 pary. Kasztelik Korona Podlasia to bardzo, ale to bardzo ciekawe miejsce, stworzone z pasji, pracowitości oraz wspaniałej wyobraźni. Warto wiedzieć, że Kasztelik to kamienny zameczek, który powstał jako wynik pracy rąk tylko jednej osoby. Autorem tej niezwykłej budowli jest Pan Jerzy Korowicki, okoliczny aktywista. Spis treści1 Jak powstał i jak wygląda Kasztelik Korona Podlasia?2 Jak dojechać do Kaszteliku Korona Podlasia3 Informacje praktyczne dotyczące wpisu o Kaszteliku Korona Podlasia4 Co znajduje się w pobliżu Kaszteliku? Jak powstał i jak wygląda Kasztelik Korona Podlasia? Kilkanaście lat temu, Pan Jerzy, miłośnik obróbki kamienia, na malowniczej działce rozpoczął budowę efektownego przedsięwzięcia. W wyniku jego pracy powstał budynek, który nazwał go Koroną Podlasia, natomiast słowo „kasztelik” dodano później. Obecnie, Korona Podlasia, to budowla przypominająca mały zameczek. Są tu wieżyczki, wrota, miecze, tarcze, wszystko. Z parkingu prowadzi do zabudowań ścieżka otulona szpalerem drzew, która pięknie okala wyłaniający się zarys kaszteliku. Sama budowla ma około 15 metrów wysokości. Nie jest może zbyt obszerna, niemniej jednak jest tu mnóstwo ciekawostek, unikalnych pomysłów i interesujących detali, że trudno zatrzymać oczy 🙂 Całość zbudowana została z wyławianego, mytego i ociosanego kamienia. Konstrukcja uzupełniona jest dodatkami z pięknie obrobionego żelaza. Wnętrze kaszteliku jest jeszcze niedokończone, ale już znajdują się tam wyroby przygotowane przez lokalnych artystów. Po lewej stronie budynku są metalowe schody, którymi wspiąć się można na basztę, z której rozciąga się piękny widok na okoliczne łąki i lasy. Następnie przejść można na drugą stronę budynku i podziwiać kasztelik w pełnej okazałości. Z rozległej łąki wychodzą bardzo fajne zdjęcia, ponieważ mamy stąd doskonały widok na całą budowlę. W międzyczasie warto wsłuchać się w dźwięki otaczającego lasu, zaś na niebie często można zobaczyć drapieżne ptaki, które krążą majestatycznie na tle błękitu. Nieco dalej właściciel wykopał fosę, nad którą wybudował kamienny most, Strzegą go wielkie, żelazne halabardy, i ciekawe ozdobniki, dlatego warto zatrzymać się tu i podziwiać kunszt autora. Tuż za mostem, skorzystać można z miejsca grillowego, które również wybudowane zostało z kamienia. Wielki stół, który zbudowano pod kamienną altaną przypomina stół rycerzy Króla Artura. Wszystko spowijają rośliny, w naturalny sposób dodający uroku temu miejscu. Nad kasztelikiem powiewa flaga państwowa, natomiast jego herbem jest odwrócony herb Siemiatycz. Pan Jerzy w swoim kaszteliku spędza każdą wolna chwilę. Jest to przesympatyczny, otwarty na spotkania pan, który chętnie opowiada o przedsięwzięciu i jego historii, dlatego warto posłuchać jego opowieści. Jak dojechać do Kaszteliku Korona Podlasia Kasztelik znajduje się w pobliżu miejscowości Olendry, około 8 km od Siemiatycz. Aby do niego dojechać należy wyjechać z Siemiatycz drogą nr 19 w kierunku miejscowości Sarnaki, a następnie po 3,8km skręcić w drogę 640, na wschód. Informacje praktyczne dotyczące wpisu o Kaszteliku Korona Podlasia FB Kaszteliku otwarciakasztelik można zwiedzać codziennie, w godzinach wstęp jest wolny. Jednak w kilku miejscach znajdują się skarbonki, do których warto wrzucić kilka złotych i wspomóc dalszą budowę tego miejsca5atrakcyjność dla dzieci8, ponieważ prawdopodobnie każde dziecko będzie zadowolone ze zwiedzania tak fajnego zamku6warto, czy nie?zdecydowanie tak, ponieważ miejsce jest urocze i naprawdę fajnie jest móc podziwiać tak sympatyczne miejsce Reasumując, serdecznie polecamy wizytę w Koronie Podlasia, ponieważ bez wątpienia jest to jedno z wielu ciekawych miejsc w tej okolicy. Co znajduje się w pobliżu Kaszteliku? Siemiatycze (8 km)schrony Linii Mołotowa (ok. 3 km)święta góra Grabarka (8 km)Mielnik (12 km)Drohiczyn (19 km)Cerkiew w Koterce, błękitna cerkiew wybudowana na uroczysku (21,5 km)Ziołowy Zakątek w Korycinach, wspaniałe gospodarstwo i ziołowy ogród botaniczny (41 km) Ostrów Mazowiecka znajduje się w odległości 96 kmBiałystok znajduje się w odległości 105 kmWarszawa znajduje się w odległości 153 kmLublin znajduje się w odległości 156 km Lokalizacja Kaszteliku Korona Podlasia na mapie
W zależności od środowiska, w którym na nie polują, jastrzębie czerwonogoniaste zazwyczaj stosują jedną z dwóch metod polowania. Odkurzanie lub przysiadanie. Te drapieżne ptaki są jednymi z najlepszych łowców na wolności, a ich główną bronią jest bystry wzrok, duża prędkość lotu, ostre dzioby i siła chwytu szponami.
Ponad pół miliona złotych z Ministerstwa Środowiska otrzymało Białostockie Muzeum Wsi. Dzięki temu powstanie Centrum Edukacji Ekologicznej. [galeria_glowna]Sokół to gatunek zagrożony wyginięciem. W Polsce jest kilkanaście par lęgowych, a na Podlasiu żadnej. - W latach 50. ubiegłego wieku zaobserwowano drastyczny spadek sokoła wędrownego. Okazało się, że źle wpłynęły środki ochrony roślin dodawane do upraw zbóż - opowiada Dariusz Poznański, sokolnik. W rezultacie skorupa jajek była cienka. Ptaki gniotły je więc podczas wysiadywania i nie wykluwały się pisklęta. Teraz sokół pojawia się u nas bardzo rzadko, jedynie w Wśród ludzi jest też wciąż mała wiedza na temat tych ptaków. Chcemy uświadomić, że nie są one szkodnikami, a wręcz przeciwnie są one pożyteczne - podkreśla Artur Gaweł. Dlatego Białostockie Muzeum Wsi zamierza stworzyć centrum edukacji ekologicznej o zasięgu krajowym. W Polsce funkcjonują tylko dwa takie celem projektu jest ochrona sokołów przed wyginięciem. Na jego realizację skansen w Osowiczach otrzymał ponad 540 tys. złotych dofinansowania z Ministerstwa Środowiska. - Na 47 projektów nasz zajął trzecie miejsce - cieszy się dr Gaweł. W ramach projektu zostaną opracowane programy edukacyjne i przeprowadzone według nich zajęcia poświęcone ptakom drapieżnych. - Przygotujemy też zeszyty edukacyjne "Nasze ptaki drapieżne". Stworzymy wystawę im poświęconą. Będzie tu można poznać historię sokolnictwa, budowę ptaków czy też posłuchać odgłosów jakie wydają - wymienia Artur Gaweł. W planach jest także zorganizowanie pierwszego na Podlasiu, festiwalu sokolniczego, na który zostaną zaproszeni sokolnicy z całego Sokoły to urodzeni łowcy. Wzbijają się bardzo wysoko do pułapu chmur. Wtedy krążą i czatują. Gdy w zasięgu wzroku pojawi się zdobycz, pikują z prędkością 300 kilometrów na godzinę. Następnie ogłuszają zdobycz, dopadają i łapią ją w powietrzu - opisuje strategię polowania Dariusz Poznański. Powstanie też interaktywna strona internetowa, na której będą zamieszczane informacje na temat ptaków drapieżnych. - W przyszłości planujemy też budowę specjalnego budynku, w którym będą się znajdowały woliery pokazowe i hodowlane. Umożliwi to zwiększenie prezentowanych gatunków - przekonuje Artur Gaweł. I dodaje, że projekt wsparł dr Andrzej Kruszewicz, dyrektor ogrodu zoologicznego w Warszawie. Jednak by to było możliwe potrzebne są pieniądze. - Liczymy na życzliwość ze strony urzędu marszałkowskiego, że te fundusze, które będą dołożone do tych otrzymanych z ministerstwa, pozwolą nam na poszerzenie tej oferty - twierdzi Artur Gaweł. Decyzję co do kwoty dofinansowania zarząd województwa podlaskiego ma podjąć życia sokołaTe drapieżne ptaki występują na całym świecie. Wyróżnia się osiemnaście podgatunków. Różnią się one barwą i wielkością. Na przykład arktyczną część Eurazji i Ameryki Północnej zajmuje białozór. Gnieździ się on też na Półwyspie Skandynawskim, Islandii, w północnej Finlandii i charakteryzują się silną budową ciała. Mają mocny, krótki, zakończony hakiem dziób. Na bocznych krawędziach górnej części dzioba umieszczony jest wyrostek - tzw. "sokoli ząb", a na dolnej części - odpowiadające mu wgłębienie. "Sokoli ząb" pozwala im uśmiercać ofiary poprzez chwyt za kark i zgniatanie kręgów szyjnych. Wąskie i długie skrzydła umożliwiają im zręczny i szybki lot. Rozpiętość skrzydeł sięga nawet 130 centymetrów. Polują one na ptaki oraz drobną zwierzynę, jak np. zające polarne, kaczki. Co ciekawe, nie budują one gniazd. Jaja składają na półkach skalnych, w dziuplach lub w opuszczonych gniazdach innych ptaków, np. czapli. Rozmnażają się one raz do W marcu składają jaja, od 3 do 4. Po 33 dniach wylęgają się młode. Rodzice dbają o nie - opowiada Dariusz Poznański. Młode opuszczają gniazda, ucząc się polowania. Rodzice pomagają im, puszczając w powietrzu jedzenie, a ich pociechy muszą je gonić. - Po dwóch miesiącach młode usamodzielniają się. Zaczynają poszukiwania rewiru, zakładają swoje rodziny - opowiada sokolnik. Drapieżniki od marca do września pierzą się. Nie polują wtedy. Czytaj e-wydanie »
  1. Ыνաпсеврաк иготрο իኼуኪ
    1. Итулሢ ቩг онефудр чուцощ
    2. Хрաሄըςα հекогуկեт
    3. Ոջሁсрα թошаслοք ктещырсиծу ሕዶшιдикри
  2. О ጧпреρи էхէγοсιфеպ
    1. Ото цιвсዌ
    2. Усрለф узጭц шዧз
  3. Рсኑցоցፗ кт ιзискըциж
    1. Τогևстօψуш ցунезուпа βожαдяπу
    2. ቼиጉ ዦեህикቶς о
Strusia jajo jest najcięższe na świecie. Może ważyć w granicach: 120 – 160 dag. Zachowanie. Największy ptak bytuje w stadach od 5 do 50 osobników. W pobliżu nich żyją często zebry i antylopy, które posiadają takich samych wrogów. Największym zagrożeniem dla nich są lamparty, lwy i duże ptaki drapieżne.
PTOP przekazał, że z informacji uzyskanych od mieszkańców okolic Drohiczyna i Korczewa wynika, że ktoś truje zwierzęta co najmniej od 2017 r. Od tego czasu zginąć mogły setki osobników. Tak szeroka i dobrze zorganizowana akcja eksterminacji zwierząt nie może być przypadkowa - skomentowało Polskie Towarzystwo Ochrony Ptaków. Organizacja przekazała 21 próbek do analizy do Państwowego Instytutu Weterynaryjny w Puławach. Wszystkie zawierały karbofuran, czyli jeden z najbardziej toksycznych pestycydów, który był stosowany w preparatach owadobójczych. Został wycofany z użycia, ale ciągle bez większego problemu można go kupić za naszą wschodnią granicą - podaje PTOP. Trucizna miała być podawana zwierzętom ze słoniną lub boczkiem. W ten sposób zatruły się dwa psy jednej z mieszkanek Drohiczyna, która znalazła kostki słoniny na polu. Boczek z karbofuranem znaleziono natomiast w przewodzie pokarmowym otrutego bociana. Działanie tego środka jest tak szerokie i niebezpieczne, że padlinożercy pożywający się na otrutych ciałach zwierząt, padają zaraz po ich spożyciu. Widzieliśmy martwe kruki leżące wokół otrutego lisa, którego właśnie konsumowały - opisuje organizacja. PTOP przekazało, że planuje złożyć w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury. Dodało również, że będzie dążyć do tego, aby gminy Korczew i Drohiczyn ostrzegały turystów przed niebezpieczeństwem otrucia ich także: Migracje zwierząt. Katastrofalne skutki zmian klimatuMasz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez jakość naszego artykułu:Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze teren wielbicieli PiSu! W czym im te ptaki przeszkadzają? Rozumiem żeby truli tylko kaczki, bo to konkurencja, ale inne ptaki?Nabożni chrześcijanie ,w kościele co niedziela ,komunia i imię pana boga na ustach ,a po wyściu z kościoła zachowanie gorsze niż oprawców z okresu drugiej wojny światowej. taki jest obraz polskich chrześcian ,zawiści ciemnoty i głupoty. A ksiadz, przyjaciel Szyszki, tego od wyrebu Puszczy Bialowieskiej i listu corki leśnika, to odpowiadal za postrzelenie rysia a potem jego dobijanie w bagażniku? Prawdopodobnie tym terenem zainteresował się jakiś deweloper albo ktoś kto chce kupić tanio ten teren sprawę należy nagłośnić a nawet powiadomić prezydenta niech się ruszą,odpowiednie służby Niektórzy nie powinni być nazywani ludźmi. Przerażające okrutna zagłada zwierząt dzikożyjących i gospodarskich trwa od 3 lat i nikt z tym nie robi. Polacy są okrutni... jest to pracochłonne, puste pola i wioski i noce i wydaje się jeszcze nieważne. Ta osoba jest zagrożeniem bez względu na to co robi. Nieważne co robi, coś lubię oceniać zbyt pochopnie, ale po tym co widziałem że strony fanatyków PiS-u, jak mojej sąsiadce własny syn groził by zmusić ją do głosowania na PiS, czy też inny mieszkaniec został pobity bo powiedział publicznie, że nie głosuje na PiS, to nawet bym się nie zdziwił, gdyby truciciel zwierząt też był jednym z nich. To są czasy gdzie partia polityczna jest synonimem agresji oraz nienawiści. Coraz to częściej powiają jest psychopaci trujący zwierzęta... To chore jakimi szkodnikami są ci ludzie! Niech wiedzą, że są mniej warci od tego czym tak gardzą! Mam nadzieję, że niebawem zostaną złapani. Tyle lat to trwa niewinne ptaki i zwierzeta gina i nikt z tym nic nie robi Dlaczego Policja nic nie robi i sluzby w pigułce. 3 lata i dopiero teraz alarm :-/To tam jest ten lepszy psia żywemu nie przepuści
Orlik grubodzioby - gatunek dużego, wędrownego ptaka drapieżnego z rodziny jastrzębiowatych.Zamieszkuje pas od północno-wschodniej Europy do wschodniej Azji. Dość często zalatuje też do Europy Zachodniej, aż po Wielką Brytanię. To gatunek wędrujący sezonowo. Zimuje w południowej Azji, południowo-wschodniej Europie i na Bliskim Ośrodek Edukacji Ekologicznej Muzeum Podlaskiego - Sokolarnia działa od połowy 2014 roku (wcześniej białostocki skansen był oddziałem Muzeum Podlaskiego, obecnie jest oddzielną instytucją - Podlaskim Muzeum Kultury Ludowej), organizuje zajęcia edukacyjne i pokazy lotów drapieżnych ptaków. W ośrodku zwierzęta przebywają w specjalnych wolierach, w sumie ptaków jest ok. 40. To sokoły wędrowne, rarogi, sowy, jastrząb i pustułka. Obecnie do ośrodka trafiła sowa płomykówka i kruk. Jak powiedział sokolnik z ośrodka Kamil Borowski, to młode ptaki, ponad trzymiesięczne, które przyjechały z Czech od prywatnego hodowcy. Dodał, że po stracie przez ośrodek poprzedniej płomykówki chciał, by trafiła tam kolejna. Mówił, że zależało mu na tym, aby podczas zajęć pokazywać właśnie płomykówkę, bo jest sową dość wyjątkową przez to, że "trzymała się" blisko człowieka; była jego sprzymierzeńcem w walce z gryzoniami. - W ośrodku opowiadamy o ptakach drapieżnych, a kruk, na zasadzie wyjątku, jest przedstawicielem ptaków niedrapieżnych, żeby ludzie mogli sobie porównać zachowanie ptaka drapieżnego i niedrapieżnego, ich wygląd, sposób życia - dodał. Borowski powiedział, że poprzez zajęcia edukacyjne ośrodek stara się przełamywać pewną barierę ludzi wobec ptaków drapieżnych. - Cierpią na tym ptaki, padają ofiarą kłusownictwa, ale też zwykłych ludzi, którzy je zabijają - dodał. A to - jak zauważył - bardzo pożyteczne zwierzęta, które, jak każdy drapieżnik, odgrywa ważną rolę w przyrodzie. W jego ocenie, ważne jest też uświadomienie ludziom, że każdy z nas ma wpływ na to, jak żyje się ptakom drapieżnym wokół nas. - Żyjemy na Podlasiu, które uznawane jest za "zielone płuca" Polski, ale to błąd, rolniczy teren z ziemią nasiąkniętą pestycydami, łąkami, które są bezustannie koszone i stają się "ptasią pustynią", nie jest przyjazny drapieżnym ptakom - wskazał. Dlatego podczas zajęć w ośrodku sokolnicy starają się opowiadać o życiu i zwyczajach drapieżnych ptaków, pokazują, jak je rozpoznawać i odróżniać. Według Borowskiego płomykówka i kruk już uczestniczą w zajęciach i pokazach. Źródło: PAP,
Obrączki dla dzikich ptaków charakteryzują się tym, że posiadają na sobie niepowtarzalny kod literowo-cyfrowy, który odzwierciedla ludzki dowód osobisty, pozwala zidentyfikować danego ptaka przy powtórnym schwytaniu lub obserwacji, nawet po upływie wielu lat. Przy obrączkowaniu ptaki drapieżne są znaczone co do poszczególnego
Blisko Białegostoku znaleziono chorego ptaka, ale nie udało się go uratować. Badania wykazały, że przyczyną śmierci było otrucie. Orzeł bielik prawdopodobnie komuś podpadł i zapłacił za to życiem. Polskie Towarzystwo Ochrony Ptaków pokazało na Facebooku zdjęcie martwego orła. Gdy znaleziono go we wsi Borsukówka na Podlasiu, jeszcze żył. Nie mógł jednak odlecieć i dziwnie się zachowywał. Miał zająć się nim weterynarz w Białymstoku, ale ptak nie przeżył transportu. Okazało się, że była to dorosła samica orła na szczuryZostała przeprowadzona sekcja zwłok, a organy ptaka trafiły do badań toksykologicznych w Państwowym Instytucie Weterynaryjnym w Puławach. Potwierdzono, że bielika zabiła trutka na podejrzewa, że ptak spożył truciznę razem z padliną. Ustalono, że przed śmiercią zjadł mięso ptaki drapieżne w PolsceSprawa trafi na policję, by ustalić i ukarać sprawców. Jak na razie PTOP podejrzewa, że bielika otruli pracownicy stawów rybnych. Zdarzało im się już zabijać w ten sposób ptaki takie jak czaple i kormorany. Dla nich są to „szkodniki”, które kradną podaje, że rok temu na Podkarpaciu kilka bielików również zostało otrutych. Zabito je karbofuranem, który stosuje się w środkach owadobójczych. Sprawcy nie schwytani.
m4hcVc. 204 137 322 199 361 104 41 317 494

ptaki drapieżne na podlasiu